
Nawet dziś uważany jest za najinteligentniejszego człowieka na świecie, o niesamowitym umyśle i IQ pomiędzy 250 a 300 punktami. William James Sidis uchodził za żywego kalkulatora i geniusza lingwistyki, osobę, po której dzięki inteligencji można było spodziewać się niesamowitych sukcesów. Jednak ten człowiek musiał zmierzyć się z problemem, który towarzyszył mu przez całe życie i który doprowadził do jego przedwczesnej śmierci: smutkiem.
Wyobraź sobie przez chwilę A dziecko który już 18 miesięcy był w stanie przeczytać New York Timesa .
-William James Sidis-
Tym dzieckiem był William James Sidis syn dwóch rosyjskich żydowskich imigrantów. Wiele o nim powiedziano, a jeszcze więcej napisano i jak zawsze w takich przypadkach niestety skończyło się na łączeniu fikcji z rzeczywistością poprzez wyolbrzymianie danych i fabularyzację biografii człowieka piórkiem romantyzmu i atramentem fantazji, podczas gdy prawda jest taka, że jego życie było dość trudne – aczkolwiek niezwykle interesujące z psychologicznego punktu widzenia.
Zeznania i filmy dokumentalne ilustrują wiele istotnych elementów. Jedna z nich ma fundamentalne znaczenie: William J. Sidis nigdy nie miał dzieciństwo Nigdy nie dano mu prawa do życia jako dziecko właśnie ze względu na jego ogromną inteligencję. W wieku zaledwie dziewięciu lat został przyjęty na Uniwersytet Harvarda a pewnej zimnej nocy stycznia 1910 roku, w wieku 12 lat, zorganizował przed prasą i ówczesną społecznością naukową swoją pierwszą konferencję na temat czwartego wymiaru.
Jego rodzicom, znanemu rosyjskiemu psychologowi i jednemu z najważniejszych lekarzy tamtych czasów, przyświecał bardzo jasny cel: chcieli, aby najinteligentniejszy człowiek na świecie był geniuszem. Edukowali jego umysł, pomijając to, co było o wiele ważniejsze: jego serce i emocje.
Genetyka, predyspozycje i szczególnie sprzyjające środowisko
Aby zbadać najdrobniejsze szczegóły z życia człowieka uważanego za najinteligentniejszego człowieka na świecie, można przeczytać The Prodigy: biografia największego dziecka Ameryki Williama Jamesa Sidisa Prodigy autorstwa Amy Wallace. Książka skupia się od razu na tym, jakie wykształcenie otrzymał nasz bohater.
Zarówno matka, jak i ojciec Williama odznaczało się błyskotliwym umysłem, co jest ważnym czynnikiem genetycznym leżącym u podstaw wysokiej inteligencji rozwiniętej przez ich dziecko. Ale cel pary dotyczący przyszłości syna był jasny i jednocześnie kontrowersyjny: chcieli wytrenować mózg dziecka, aby stał się geniuszem.
Życie w laboratorium i na wystawie dla publiczności
Oprócz genetyki niewątpliwie sprzyjało mu także szczególnie stymulujące otoczenie, nastawione na bardzo konkretny cel. Powszechnie wiadomo, że ojciec Boris Sidis stosował wyrafinowane techniki – m.in hipnoza – maksymalizować możliwości i potencjał dziecka.
Jego matka ze swojej strony porzuciła medycynę, aby poświęcić się wychowaniu dziecka, stosując innowacyjne strategie nauczania. Nie można jednak zaprzeczyć, że sam Wilhelm miał szczególne predyspozycje do nauki. Jednakże jeden aspekt jego życia naznaczył go i pozostawił w nim traumę na zawsze: kontakt ze społeczeństwem i mediami.

Rodzice często publikowali raporty akademickie, aby udokumentować postępy syna. Prasa i środowisko naukowe nie dały mu wytchnienia. Wiadomo, że podczas studiów na Harvardzie prasa go prześladowała w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Po ukończeniu studiów z wyróżnieniem i zaniemówieniu wśród naukowców swoich teorii dotyczących czwartego wymiaru, został przeniesiony na Uniwersytet w Houston, aby udzielać lekcji matematyki, jednocześnie rozpoczynając studia prawnicze.
Miał 16 lat, kiedy jego umysł powiedział po prostu dość. Potem zaczęło się to, co sam określił jako pielgrzymkę w stronę otchłani.
Najmądrzejszy człowiek na świecie i jego smutny koniec
Pomimo swojej inteligencji William nie ukończył studiów prawniczych ani żadnego innego. Nie miał nawet 17 lat, gdy postanowił zbuntować się przeciwko środowisku akademickiemu i eksperymentalnemu co sprawiało, że czuł się jak laboratoryjny królik doświadczalny obserwowany przez szkło powiększające i analizowany pod każdym względem i myślą. W 1919 aresztowany za werbowanie młodzieży i organizowanie komunistycznej demonstracji.
Biorąc jednak pod uwagę wpływ rodziców i wagę swojej sylwetki, został natychmiast zwolniony z więzienia. Wszystko się jednak powtórzyło, gdy chcąc się obronić przed rodzicami i samym społeczeństwem, wzniecał młodzieżowe powstania przeciwko kapitalizmowi i okazał się przed sędziami niezwykle arogancki. Został skazany na dwa lata więzienia, uzyskując w ten sposób to, do czego tak dążył: samotność i izolacja.
-Albert Einstein-
Pierwszą rzeczą, jaką po odzyskaniu wolności zrobił William J. Sidis, była zmiana nazwiska. Chciał żyć w cieniu, a mimo to prasa i rodzice nadal go tropili, co doprowadziło go do wędrówki po Stanach Zjednoczonych, podczas której szukał sporadycznej pracy i poświęcał się temu, co kochał najbardziej: pisaniu. Opublikował kilka prac pod różnymi pseudonimami. Napisał książki o swojej historii i inne o swoich teoriach na temat czarnych dziur. Zdaniem ekspertów mogą istnieć dziesiątki zapomnianych książek, które za fałszywą tożsamością ukrywają postać Williama J. Sidisa.

Wczesny i samotny koniec
William J. Sidis kochał tylko jedną kobietę: Martę Foley, młodą irlandzką aktywistkę, z którą miał złożony i udręczony związek. Zdjęcie kobiety było jedyną atrakcją, jaką znaleźli wśród jej ubrań, gdy w 1944 roku w małym bostońskim mieszkaniu znaleziono jej ciało bez życia. Miał 46 lat, gdy zmarł na skutek ok krwotok mózgowy .
William Sidis spędził ostatnie lata swojego życia od jednego dworu do drugiego. Prasa lubiła go definiować: cudowne dziecko, które nic nie osiągnęło, teraz płacze, pracując w magazynie, najinteligentniejszy człowiek na świecie prowadzi nędzne życie, spalił geniusz matematyki i lingwistyki. William J. Sidis zmęczył się myśleniem.
Nie wiemy, czy rzeczywiście znudziło mu się myślenie i życie. Tyle jednak możemy wywnioskować z lektury jego biografii miał dość społeczeństwa oraz środowiska rodzinnego i akademickiego, które stawiało przed nim pewne oczekiwania bardzo wysoki, jeszcze zanim się urodził.
Zmęczyło go to, że nie może być sobą, a kiedy miał ku temu okazję, nie mógł. Był znawcą czwartego wymiaru i czarnych dziur, ale najważniejsza dziedzina życia, czyli sztuka uczenia się i walki o własne szczęście, zawsze wymykała mu się z rąk, wzroku i serca...
William James Sidis nadal jest najinteligentniejszym człowiekiem na świecie z najwyższym IQ w historii . Na drugim miejscu znajdujemy Terence'a Tao młody australijski matematyk z IQ 225-230, obecnie wykładający na Uniwersytecie w Los Angeles.
Jest prawdopodobne, że w mniej lub bardziej odległym zakątku świata istnieje jakieś niezidentyfikowane cudowne dziecko, posiadające być może nawet wyższą inteligencję. Ale prawda jest taka, że to nie ma znaczenia, bo liczby to tylko cyfry. W takich przypadkach ważne jest, aby zapewnić tym dzieciom prawdziwe dzieciństwo, cieszyć się bezpiecznymi więziami emocjonalnymi i środowiskiem, w którym mogą realizować się jako ludzie, swobodnie i bez presji realizując swoje pragnienia.
Bo jak mogliśmy zobaczyć w tej historii czasami wielka inteligencja nie jest oznaką szczęścia.